Partnerzy strategiczni
MasterCard Visa BLIK
Partnerzy wspierający
KIR ITCARD Polcard
Partnerzy wspierający
Elavon Hitachi Vivus
Partnerzy wspierający
Kontomatik Pekao Wesub
Partnerzy wspierający
LexisNexis Autopay
Partnerzy merytoryczni
Związek Banków Polskich Polska bezgotówkow
O tym, że Prudential pożegnał się boginią roztropności, o technologicznym dozbrajaniu agentów i o zdobyciu przez PZU nowego przyczółku w bancassurance

Pru to marka, jaka zastąpiła nazwę Prudential. Jej właściciel nie jest pierwszym ubezpieczycielem, który z takiego powodu musi się mierzyć ze złośliwymi komentarzami

Miniony tydzień przyniósł kolejne zmiany w palecie marek funkcjonujących na polskim rynku. Oto bowiem Prudential zmienił się w Pru (o powodach rebrandingu więcej tutaj), a z jego logo zniknęła bogini roztropności Prudencja. Nazwa może w odczuciu polskiego odbiorcy niezbyt fortunna, ale nie pierwszy to koncern, który musi się u nas mierzyć z docinkami dotyczącymi swojej marki. Wspomnijmy chociażby Uniqę, z której też żartowano, że unika wypłat, czy Wienera, w przypadku którego bardziej życzliwi przypominali, że wiener to po angielsku parówka, a skojarzeń mniej życzliwych tutaj nie przytoczę. Klasycznym zaś przykładem spoza branży jest pewien producent żarówek.

Przeczytajcie także: PZU sprawdzi, czy auto nie było bite, a Mondial zorganizuje remont

W Wielkiej Brytanii, czyli na macierzystym rynku Prudentiala, zmiana marki przyszła bezboleśnie, bo określenia Pru w odniesieniu do ubezpieczyciela używało się tam już od lat powojennych, ze względu na charakterystyczną kampanię reklamową z tamtych czasów, której bohaterem był doradca Prudentiala, zwany "Man from the Pru".

Na zdjęciach "Man from the Pru" z zatroskaną gospodynią, szacujący straty po zamieci śnieżnej, oraz pomagający w trakcie powodzi w 1953 r. (Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Prudentiala.)

Agenci ubezpieczeniowi są zresztą nadal siłą sprzedażową Prudentiala. Polski oddział ma ich obecnie ok. 1 tys. w sieci własnej, a dodatkowo współpracuje z ok. 3 tys. zewnętrznych partnerów. Model sprzedaży oparty na spotkaniach osobistych z agentem (charakterystyczny zresztą dla całej polskiej życiówki) mógłby być poważnym obciążeniem dla firmy w trakcie pandemii covid-19, gdyby nie to, że – fartem albo po prostu z dobrym timingiem – w marcu 2020, tuż przed pierwszym lockdownem, Pru udostępnił agentom narzędzia do zdalnego zawierania umów.

W dobie pandemii możliwość zdalnego zawierania umów, ale też po prostu wirtualnych spotkań, była w pewnych okresach koniecznością. Lecz i teraz, kiedy już poprzez zniesienie obostrzeń oficjalnie ogłoszony został koniec pandemii (po tym jak miesiąc wcześniej inwazja na Ukrainę zakończyła pandemię nieoficjalnie), przyzwyczajenie do wygody zdalnych spotkań z nami zostanie. Niedawno w serwisie cashless.pl mogliście przeczytać, że odpowiednie narzędzie udostępniła swoim pośrednikom jedna z największych multiagencji w kraju, czyli CUK. Klient może połączyć się z agentem przez przeglądarkę w swoim smartfonie lub komputerze, bez konieczności instalowania dodatkowego oprogramowania. Przy czym nie jest to tylko kolejny komunikator, bo narzędzie jest połączone również z systemem rezerwacyjnym, umożliwiającym umówienie z doradcą na konkretny termin. Powiązanie z pozostałymi aplikacjami agenta pozwala jednocześnie zaprezentować w trakcie spotkania ofertę, uregulować formalności i zamknąć transakcję poprzez opłacenie polisy, np. Blikiem lub pay by linkiem.

Nie trzeba być natomiast dużym CUK-iem, by takie własne rozwiązanie mieć. Na rynku są dostępne podobne narzędzia również dla mniejszych agentów. Przykładowo Eye One daje możliwość udostępnienia na swojej stronie czatu, narzędzia do rozmów wideo i terminarza do rezerwacji zdalnych spotkań, brandowanych własną marką agencji. Usługa nie wymaga dużych prac wdrożeniowych, a wykupuje się ją w abonamencie. Ciekawą funkcją udostępnianą przez ten startup jest możliwość nagrywania i transkrypcji rozmów.

Przeczytajcie także: Blockchain w ubezpieczeniach upraw

W ogóle przy specyfice polskiego rynku (bardzo mocno multiagencyjnego) usługi dla agentów są jednym z prężniej rozwijających się obszarów insurtechu. Ostatnio nowe narzędzie dla pośredników przygotowało Insly. Na nowej platformie sprzedażowej tego insurtechu, agregującej dla agentów oferty różnych ubezpieczycieli, pojawią się dodatkowe produkty i nowi partnerzy. Trwają też prace nad umożliwieniem pośrednikom zdalnego wystawiania polis we wszystkich współpracujących z Insly towarzystwach (a jest to znaczna większość rynku, w tym wszyscy główni, prócz Compensy) według jednej ścieżki, niezależnie od tego, jaką procedurę ma dany ubezpieczyciel.

Strategię upraszczania pracy agentom, a nie konkurowania z nimi, przyjął też Wefox. Insurtech ten jako pierwszy spośród europejskich startupów ubezpieczeniowych osiągnął status jednorożca, a obecnie nadal szczyci się najwyższą wyceną w tym gronie. W zeszłym miesiącu podpisał nawet umowę sponsoringową z włoskim klubem AC Milan, w związku z czym rossoneri (tak określa się piłkarzy tego zespołu) będą nosić logo ubezpieczyciela na swoich koszulkach. W Polsce na razie biznes aż tak się nie rozwija, a wręcz wydaje się, że udział w rynku jest na razie poniżej oczekiwań, ale może trzeba dać Wefoxowi więcej czasu.

Pozostając przy insurtechach, odnotujmy, że z kolei włoska Prima zastrzegła swój znak handlowy w Polsce. Czy coś z tego wyniknie? Zapytany przeze mnie o plany rzecznik firmy odpowiedział wymijająco, że Prima pracuje nad internacjonalizacją swojego modelu biznesowego i różne opcje są teraz na stole. A zatem – czas pokaże. Co ciekawe, firma ta początkowo skupiała się na sprzedaży własnymi siłami, a w toku rozwoju otworzyła się również na współpracę z pośrednikami. Wydaje się, że gdyby chciała wejść do Polski, to pewnie i tutaj powinna wydeptać ścieżki do agentów. Choć wspomniany przykład Wefoxa pokazuje, że deptanie to nie jest wcale takie proste.

Przeczytajcie także: Komisja Europejska tworzy mapę fintechu (i insurtechu). Zgłoście się

Ciekawą informacją z zeszłego tygodnia jest również to, że PZU i BOŚ podpisały list intencyjny, inicjujący strategiczną współpracę tych instytucji w obszarze bancassurance. Dzięki partnerstwu klienci banku będą mogli korzystać z oferty ubezpieczeniowej PZU w ramach wspólnego pakietu usług. Biorąc pod uwagę skalę BOŚ Banku, nie jest to może przełomowa informacja. Jest to natomiast o tyle ciekawe, że karty na rynku bancassurance są raczej rozdane. Przeważają stałe partnerstwa, w ramach grup, joint venture czy strategicznych umów. Na razie nie sprecyzowano, czy partnerstwo między BOŚ a PZU będzie skutkowało przyznaniem temu ubezpieczycielowi wyłączności na sprzedaż ubezpieczeń w BOŚ Banku. Jeśli tak, byłaby to zła wiadomość dla Ergo Hestii, która oferuje klientom tego banku ubezpieczenia instalacji OZE. A jeśli partnerstwo wyjedzie także poza ubezpieczenia powiązane z "zielonymi" produktami bankowym, to skutki odczują zarówno Ergo Hestia, która dodatkowo dostarcza ubezpieczenia na życie do pożyczek gotówkowych, oraz Europa, sprzedającej klientom BOŚ Banku ubezpieczenia nieruchomości.

A na koniec wspomnijmy jeszcze o wartej uwagi inicjatywie funduszu astorya.vc, który postanowił się podzielić swoją bazą danych dotyczących startupów działających w obszarze cyberbezpieczeństwa. Na tej stronie można przejrzeć 263 młode firmy, których usługi mogą się obecnie okazać szczególnie przydatne, w okresie nasilonych ataków w cyberprzestrzeni.

KATEGORIA
UBEZPIECZENIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies