Partnerzy strategiczni
MasterCard Visa BLIK
Partnerzy wspierający
KIR ITCARD Polcard
Partnerzy wspierający
Elavon Hitachi Vivus
Partnerzy wspierający
Pekao Wesub
Partnerzy wspierający
LexisNexis Autopay
Partnerzy merytoryczni
Związek Banków Polskich Polska bezgotówkow
Kłopoty Revoluta: zawiść konkurencji czy największy kryzys w krótkiej historii branży fintech?

Od tego, jak ta jedna z najbardziej znanych na świecie spółek fintechowych poradzi sobie z aktualną sytuacją, zależy nie tylko jej przyszłość, ale wiarygodność całej branży

Zapewne zgodzicie się ze mną, że Revolut to dziś jeden z najważniejszych przedstawicieli branży nowoczesnych technologii w finansach na świecie. Założę się, że jeśli poproszę Was o podanie nazw kilku najbardziej znanych fintechów, to Revoluta nie pominiecie. Firma osiągnęła ten status przede wszystkim dzięki dużej skali działalności, którą udało jej się zbudować w bardzo krótkim czasie – obecnie ma grubo ponad 4 mln klientów w całej Europie. Zdobycie tak wielu użytkowników w zaledwie kilka lat było możliwe m.in. dzięki innowacyjnym usługom, bylejakości tradycyjnej bankowości na zachodzie Europy oraz modzie na startupy. Ta potrafi przyczynić się do wywindowania pod niebiosa wyceny niektórych młodych firm i napędzać dopływ pieniędzy, którymi inwestorzy finansują coraz to nowe przedsięwzięcia.

Nie trzeba było być prorokiem, by przewidzieć, że spektakularny sukces Revoluta prędzej czy później sprowadzi na niego kłopoty, z którymi aktualnie firma się zmaga. Jak sądzę, część z nich to wina szybkiego tempa rozwoju spółki, za którym nie nadąża kultura organizacyjna podmiotu wciąż przez wielu nazywanego startupem. Do tej grupy problemów zaliczyłbym ostatnie liczne awarie, w wyniku których użytkownicy tracą możliwość korzystania z kart czy wykonywania transakcji w aplikacji mobilnej. Nie ma właściwie miesiąca, by Revolut nie przepraszał za tego rodzaju zdarzenia.

Przeczytajcie także: Dziś małą instytucją płatniczą może stać się właściwie każda firma

Na karb niedojrzałej organizacji zrzuciłbym też wpadkę, o której rozpisują się aktualnie media branżowe w całej Europie, a która dotyczy problemów Revoluta z przepisami związanymi z przeciwdziałaniem praniu pieniędzy. Ze względu na dużą liczbę fałszywych alarmów fintech miał wyłączyć w ubiegłym roku na kilka miesięcy mechanizm wykrywający podejrzane transakcje. W wyniku tej decyzji przez system Revoluta mogło przejść wiele tysięcy nielegalnych transferów pieniężnych. I choć władze Revoluta zdementowały tę informację, to zakładam, że nie oznacza to końca związanych z tym kłopotów, a sprawa będzie przedmiotem dochodzenia ze strony brytyjskiego nadzoru finansowego.

A to jeszcze nie wszystko. Przypomnę, że ostatnie dni to szereg innych niekorzystnych dla Revoluta informacji. Tak jak ta w amerykańskim magazynie Wired, który pisze o kosztach szybkiego rozwoju spółki – mają je ponosić przede wszystkim jej ludzie. Ze słów byłych pracowników Revoluta wynika, że zarząd traktuje swoją załogę trochę jak mięso armatnie. Zanim zostaną przyjęci do pracy, mają najpierw "wykazać się" naganiając fintechowi klientów. Później muszą pracować bez odpoczynku nawet siedem dni w tygodniu, a jeśli im się to nie podoba, są zwalniani bez szans na jakiekolwiek negocjacje.

Oczywiście obrońcy Revoluta mogą powiedzieć, że za takimi przekazami może stać zawiść ludzi, którzy się nie sprawdzili i musieli odejść z firmy albo negatywny PR budowany przez konkurencję. Niemniej na pewno takie sytuacje nie wpływają pozytywnie na wizerunek spółki, która zdaje się mieć w DNA archaiczne podejście do kultury pracy. Dowodzić tego może choćby przytaczana przez zagraniczne media wiadomość, jaką szef Revoluta Nikołaj Storoński wysłał do pracowników. Napisał w niej, że ci, którzy nie będą spełniać oczekiwań, zostaną bez dyskusji zwolnieni i że dziwi się, iż w jego firmie wciąż są tacy, którzy nie nadążają wywiazywać się z zadań, a mimo wszystko nie chcą pracować w weekendy.

Przeczytajcie także: Co wyniknie z tego, że Litwa rozdaje licencje na lewo i prawo

Nad Revolutem zbierają się także chmury na Litwie, gdzie spółka dostała licencję bankową. Szef tamtejszej parlamentarnej komisji ds. finansów i budżetu zarzucił fintechowi związki z Kremlem. Polityk skierował doniesienie do litewskich służb. Sprawa jest dość poważna, bo w wyniku tego postępowania spółka może nawet utracić dopiero co zdobyte zezwolenie na działanie jako bank. Przy tym wielu specjalistów zastanawia się nad wartością tego zezwolenia. Podkreślają, że klienci powinni pamiętać, iż depozyty gromadzone przez nich na rachunkach w Revolucie gwarantować będzie nadzór państwa, którego liczba mieszkańców jest już mniejsza niż liczba użytkowników aplikacji. Gwarancje mogą więc być iluzoryczne.

Jakby tego wszystkiego było mało wielkimi krokami zbliża się brexit, który dla Revoluta może mieć spore konsekwencje. Spółka choć ma licencję bankową na Litwie, to z tego co się orientuję, nie zyskała jeszcze notyfikacji w innych krajach Unii Europejskiej. Póki co nie przesłała też klientom informacji, co zamierza zrobić, jeśli Wielka Brytania opuści UE bez umowy. Konkurencyjny brytyjski fintech Curve już kilka tygodni temu poinformował swoich użytkowników, że w takiej sytuacji ich obsługę przejmie spółka zarejestrowana w Niemczech. Ta niejasna sytuacja niektórych brytyjskich fintechów, w tym Revoluta, dla których Polska jest jednym z najważniejszych rynków, sprowokowała Ministerstwo Finansów do działania. Jeszcze w marcu rząd ma przyjąć projekt specjalnej ustawy, która regulować będzie ich działalność nad Wisłą.

Wszystko to sprawia, że Revolut, dotąd "klepany po ramieniu" jak cudowne dziecko, chwalony za zdolność do rozbijania monopolu banków, podawany za wzorcowy przykład jednorożca (startup, którego wycena przekroczyła miliard dolarów) znalazł się w obliczu największego kryzysu od czasu swojego powstania. To jak sobie z nim poradzi, zdecyduje nie tylko o jego przyszłości. Zapewne będzie mieć też duży wpływ na całą branżę fintechową w Europie. Przykład Revoluta pokazuje bowiem, że droga do sukcesu w branży finansowej nie kończy się na zdobyciu miliona klientów. I być może każe decydentom zastanowić się nad stworzeniem prawa regulującego działalność fintechów, które osiągają rozmiary, gdy stają się "za duże, żeby upaść".

KATEGORIA
FELIETONY
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies