
Eksperci mają wątpliwości co do propozycji przepisów m.in. w sprawie wysokości kar czy opłat za nadzór, ale zgodnie przyznają, że największy problem z ustawą o kryptoaktywach jest taki, że jej nie ma
Pod koniec ubiegłego tygodnia Sejm uchwalił ustawę dotyczącą rynku kryptoaktywów, regulującą także działalność kantorów internetowych. Nowe przepisy, będące implementacją unijnego rozporządzenia MiCA, przewidują szereg zasad dla podmiotów działających w branży kryptoaktywów. Wśród nich można wymienić m.in. powierzenie nadzoru nad rynkiem Komisji Nadzoru Finansowego, wprowadzenie obowiązku uzyskania licencji CASP (Crypto Assets Service Provider) czy ustalenie wysokości opłat za nadzór.
Przedstawiciele podmiotów związanych z kryptoaktywami, m.in. giełd kryptowalut, brokerów czy kantorów kryptowalut sygnalizują, że polska ustawa jest przykładem tzw. gold-platingu, czyli wprowadzania zbyt dużej liczby regulacji względem podstawy, jaką jest unijne rozporządzenie. Wskazują przede wszystkim na zbyt wysokie kary za naruszenie przepisów, sięgające w niektórych wypadkach maksymalnie 20 mln zł oraz spory koszt wejścia na rynek, bijący szczególnie w małe i średnie podmioty. Oprócz tego, firmy widzą zagrożenie w zbyt daleko idących uprawnieniach KNF co do prowadzenia rejestru domen zakazanych. Te kwestie mają zaważyć o tym, że firmy zdecydują się ubiegać o licencje na zagranicznych rynkach, co pogorszy bezpieczeństwo polskich inwestorów.
– Szczególnie wątpliwym przepisem uchwalonej przez Sejm ustawy jest wprowadzenie rejestru domen zakazanych. Poza trudną do zaakceptowania uznaniowością decyzji urzędników i szybkością egzekucji wobec firm, przepisy w praktyce mogą pozbawić inwestorów kontaktu i ewentualnego dochodzenia swoich praw wobec spółek. Stanie się tak, ponieważ nadmierna biurokracja oraz przeregulowanie rynku tworzą przesłanki dla firm do przeniesienia lub rozpoczęcia działalności w innym państwie, a zatem poza nadzorem KNF – uważa Łukasz Pierwienis, dyrektor generalny giełdy kryptowalut Binance Poland.
Mimo szeregu zastrzeżeń kierowanych pod adresem KNF, w trakcie kilkuletnich prac nad ustawą, tylko niektóre postulaty branży zostały spełnione. Na przykład kilka tygodni temu pojawiło się wyjaśnienie KNF na temat naliczania opłaty za nadzór, które okazało się korzystniejsze dla firm. Więcej o tym przeczytacie w tekście KNF wybrała korzystny dla firm sposób naliczania opłaty za nadzór nad rynkiem kryptoaktywów.
Inną kością niezgody był zbyt krótki okres przejściowy, który miał uniemożliwić działalność spółkom bez odpowiedniej licencji. W uchwalonej ustawie przewidziano jednak, że jeśli dany podmiot złoży wniosek o zyskanie licencji przed upływem trzech miesięcy od wejścia ustawy w życie, może prowadzić działalność na dotychczasowych zasadach przez dziewięć kolejnych miesięcy. W innym wypadku okres przejściowy trwać ma cztery miesiące.
Ostatecznie jednak największym problemem ustawy o kryptoaktywach jest jej brak w polskim prawie. Niestety wiele wskazuje na to, że ten stan się utrzyma przez kolejne miesiące. Pojawiły się bowiem informacje, że ustawa zostanie zawetowana przez prezydenta. Taki stan zawieszenia powoduje, że spółki starają się o licencje za granicą. Wśród nich jest np. XTB.
– Pracujemy nad pozyskaniem cypryjskiej licencji MiCA, prowadzimy regularną i aktywną komunikację z CySEC (cypryjski regulator - red.). Natomiast nie jest to rynek, do którego się ograniczamy i na pewno nie rezygnujemy z polskiej licencji. Obecnie przyglądamy się dostępnym możliwościom na poszczególnych rynkach i szukamy rozwiązania, aby móc uatrakcyjnić naszą ofertę zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami. Niestety, obecny impas prawny powoduje, że tracą nie tylko polscy przedsiębiorcy, ale przede wszystkim inwestorzy, którzy nie mają możliwości inwestowania środków u licencjonowanych brokerów, a muszą szukać alternatywnych rozwiązań na własną rękę – mówi cashless.pl Filip Kaczmarzyk, członek zarządu XTB.
Przedstawiciel XTB zaznaczył, że pod względem technologicznym, broker jest już niemal gotowy do świadczenia usług dotyczących kryptowalut i zamierza wystartować z handlem spotowym na rynkach, na których będzie to możliwe. Według badań, na które powołuje się Ministerstwo Finansów, 18 proc. dorosłych Polaków miało styczność z kryptowalutami. O popularności tego typu aktywów świadczyć może również napływ środków do funduszu ETF opartego o notowania bitcoina.
– Pod względem obrotów i liczby transakcji nasz najnowszy Beta ETF Bitcoin wypada bardzo dobrze, powyżej średniej dla funduszy Beta ETF, co jest dobrym prognostykiem na przyszłość. W ciągu dwóch tygodni od pierwszego dnia notowań (16.09.2025), fundusz pozyskał 5,5 mln zł aktywów, co daje wynik powyżej naszych oczekiwań. Widać wyraźnie, że fundusz spotkał się z zainteresowaniem części inwestorów, zwłaszcza tych, którzy obecnie przez wybór brokera i interpretacje prawne byli wykluczeni inwestycyjnie – mówi Kazimierz Szpak, prezes Beta ETF TFI.