
Wbrew wcześniejszym obawom m.in. przedstawicieli giełd kryptowalut, należność pobierana będzie wyłącznie od przychodów związanych z usługami kryptoaktywów
Przedstawiciele Komisji Nadzoru Finansowego zdecydowali się zaprezentować sposób wyliczania rocznej opłaty za nadzór nad dostawcami usług kryptoaktywów. Według komunikatu KNF opłata, sięgająca maksymalnie 0,4 proc. średnich przychodów z ostatnich trzech lat, dotyczyć będzie wyłącznie przychodów bezpośrednio związanych z usługami kryptoaktywów oraz zysków z operacji na kryptoaktywach przeznaczonych do obrotu. Jednocześnie nie może ona być mniejsza niż 500 euro.
Zgodnie z wcześniejszymi interpretacjami prawnymi, stawka za nadzór miała opiewać na maksymalnie 0,4 proc. wszystkich średnich przychodów z ostatnich trzech lat, bez względu na to, skąd one pochodzą. Budziło to sprzeciw m.in. giełd kryptowalut, których przedstawiciele argumentowali, że tak wysokie kwoty mogą odstraszyć spółki od prowadzenia w Polsce działalności. Prawnicy podkreślają, że nowa interpretacja jest znacznie korzystniejsza dla rynku.
– Regulator zastosował tutaj zasadę proporcjonalności – opłata nadzorcza ma odzwierciedlać rzeczywistą skalę działalności podlegającej regulacji MiCA, a nie penalizować firm za prowadzenie dodatkowych linii biznesowych. Jest to rozwiązanie przemyślane i wyważone, które powinno pozwolić branży na rozwój przy jednoczesnym zapewnieniu skutecznego nadzoru nad rynkiem kryptoaktywów w Polsce – mówi cashless.pl Robert Nogacki, prawnik z kancelarii Skarbiec.
Warto dodać, że KNF przedstawiła też obliczenia opłaty za nadzór dla emitentów tokenów powiązanych z aktywami (np. stablecoiny) lub będących e-pieniądzem. Tego typu podmioty będą musiały najpierw policzyć średnią arytmetyczną zobowiązań finansowych z tytułu wyemitowanych tokenów z każdego dnia ostatniego roku i pomnożyć je przez stawkę 0,05.