Partnerzy strategiczni
MasterCard Visa BLIK
Partnerzy wspierający
KIR ITCARD Polcard
Partnerzy wspierający
Elavon Hitachi Vivus
Partnerzy wspierający
Pekao Wesub
Partnerzy wspierający
LexisNexis Autopay
Partnerzy merytoryczni
Związek Banków Polskich Polska bezgotówkow
Czy to dobrze, że Google Pay i Apple Pay są bezpłatne? Odpowiedź nie jest taka oczywista

To, że jakaś usługa jest bezpłatna, nie oznacza, że jest za darmo. I ma to swoje konsekwencje, o czym warto pamiętać korzystając z takich rozwiązań

Korzystacie z usług firm, których pierwsze litery nazw układają się w akronim FAANG (Facebook, Apple, Amazon, Netflix, Google)? Pewnie, że tak. Ja zresztą także i nie ma w tym nic specjalnie dziwnego. Wiele z nich jest bardzo dobrych, tanich a czasami bezpłatnych, jak np. na co dzień opisywane w serwisie cashless.pl płatności Apple Pay czy Google Pay. Niestety ma to swoje konsekwencje, i coraz częściej są to konsekwencje negatywne, o czym pisze Rana Foroohar w książce wydanej w Polsce przez Wydawnictwo Poltext "Nie czyń zła" (ang. "Don’t Be Evil").

Rana Foroohar jest redaktorką Financial Times i analityczką ekonomiczną stacji CNN. Uchodzi za znawczynię tematyki Big Tech. W ten sposób określa się ogromne firmy technologiczne. Przedstawicielami tego sektora w Stanach są firmy FAANG a w Azji BAT (Baidu, Alibaba, Tencent). Foroohar pisze, że w Europie takich firm nie ma, co często oceniane jest jako słabość tego kontynentu i jako dowód na brak innowacyjności i innowatorów. Tymczasem zdaniem autorki "Nie czyń zła", Unia Europejska może wyjść na tym dobrze, bo działalność Big Techów powoduje więcej problemów, niż przynosi korzyści.

Weźmy choćby rozwój mediów społecznościowych, za którym stoją firmy Big Tech. Wielu czytelników lubi oglądać filmiki z pieskami i kotkami na Facebooku czy YouTubie, a liczba korzystających z tych serwisów jest ogromna, bo idzie w miliardy na całym świecie. To, że te wszystkie serwisy są bezpłatne, to nie znaczy, że są darmowe. Za korzystanie z socialów płaci się danymi, które podlegają agregacji, analizie i sprzedaży, a następnie są wykorzystywane w sposób, nad którym nikt nie ma kontroli. Do czego może to doprowadzić, pokazują przykłady wyborów w USA, referendum w Wielkiej Brytanii czy popularność ruchów antyszczepionkowych. Foroohar podaje przykłady wielu analiz, które dowodzą, że o zwycięstwie Trumpa czy brexicie przesądziła aktywność w mediach społecznościowych służb rosyjskich, grających na osłabienie zachodniej demokracji.

Przeczytajcie także: Czy gotówka rzeczywiście jest zagrożona?

Rozwój Big Techów prowadzi także do zmniejszenia konkurencji. Firmy te są bowiem tak bogate, że gdy jakiś startup wchodzi im w drogę, albo odkrywa niszę, w której Big Techów jeszcze nie ma, są w stanie zapłacić każde pieniądze, aby go przejąć i zamknąć, ewentualnie wykorzystać jego innowacje do zmonopolizowania kolejnego obszaru życia. Przykładów nie trzeba szukać w USA. Weźmy choćby wspomniany system Google Pay, którego użytkowników w Polsce liczy się już w milionach. Dzięki ogromnej liczbie danych udostępnianych przez nich firmie Google była ona w stanie tak dopracować swoją usługę, że nikt nie jest w stanie z nią konkurować.

To m.in. dlatego działające w Polsce, ale nie tylko, banki, jeden po drugim wycofują własne rozwiązania do zbliżeniowych płatności mobilnych, nazywane HCE. I nie, konsekwencją tego nie będzie to, że pewnego dnia Google zażąda prowizji od transakcji Google Pay. Nie spodziewałbym się tego, bo grozi to zmniejszeniem liczby użytkowników i odcięciem amerykańskiego Big Techu od tego co cenniejsze niż pieniądze, czyli danych. Z największych banków działających w Polsce już tylko dwa, czyli Millennium i PKO BP opierają się jeszcze przed wprowadzeniem Google Pay, choć od dawna oferują działające na podobnej zasadzie płatności Apple Pay.

Ale rozwój Big Techów niesie ze sobą także upadek tradycyjnych mediów, w tym głównie prasy, której reklamodawców odbierają Facebook i Google. Oczywiście spadek sprzedaży gazet to efekt przede wszystkim cyfryzacji i tego, że ludzie wolą czytać wiadomości na ekranie komputera lub smartfona niż na papierze. Niemniej efekt Google’a, czyli że wszystko jest w internecie i za darmo, powoduje, że mało kto chce płacić za wartościową informację. W efekcie przychody wydawców gazet, także tych cyfrowych spadają, a reklamodawcy wydają pieniądze na promocję swoich produktów i usług w wyszukiwarce Google lub na Facebooku czy YouTubie. To kolejny powód do radości rosyjskich służb, bo słabość tradycyjnych mediów prowadzi do erozji zachodnich demokracji.

Przeczytajcie także: Dlaczego klienci nie chcą już kart kredytowych?

Autorka "Nie czyń zła" dowodzi ponadto, że Big Techy windują zarobki drobnej grupy specjalistów pracujących w centralach firm w Dolinie Krzemowej. Natomiast niszczenie mniejszej konkurencji prowadzi, jeżeli nie do wzrostu bezrobocia, to przynajmniej wolniejszego zatrudniania w środkowych stanach USA oraz pauperyzacji części społeczeństwa. Rozwój Big Techu w dłuższej perspektywie działa też na niekorzyść państwa. Wielkie firmy stosują bowiem agresywną optymalizację podatkową, transferują zyski do rajów podatkowych i eksportują moce produkcyjne, głównie do Azji. Przy tym innowacyjność Big Techów finansowana jest przez państwo, bo wiele wykorzystywanych przez nie wynalazków powstaje na uczelniach czy w instytutach wojskowych.

A propos innowacji. Czy firmy FAANG rzeczywiście są tak innowacyjne, za jakie się je powszechnie uważa? Kiedy któraś z nich wprowadziła na rynek produkt tak przełomowy jak np. iPhone? Konferencja firmy Apple sprzed kilku dni, na której pokazano breloczek a jednym z najważniejszych punktów była prezentacja smartfona w nowym kolorze, pokazuje, że kolejne innowacje Big Techów sprowadzają się do dodawania wodotrysków do już istniejących produktów i usług. Może to dowodzić, że firmy FAANG są już tak duże, że ich włodarze czują, że nic im nie grozi. Są tak jak banki w 2008 r. – zbyt wielkie, by upaść. A to oznacza coraz mniejszą presję na innowacje.

To wszystko prowadzi autorkę książki "Nie czyń zła" do wniosku, że znajdujemy się u progu podziału Big Techów, tak jak w przeszłości stało się już np. z koncernem AT&T. Zdaniem Rany Foroohar dojrzewa do tego także opinia publiczna oraz siły po obu stronach amerykańskiej sceny politycznej. Czy zatem Google będzie musiało sprzedać Google Pay, Androida i YouTub’a a Facebook – Messengera, Instagrama i WhatsAppa? Zdaniem Foroohar pytanie jest źle postawione. Powinno się zaczynać nie od "czy", tylko od "kiedy", bo że to nastąpi, jest w zasadzie przesądzone. Jak mocno ten moment zostanie odwleczony, zależy już tylko od wydatków Big Techów na lobbing wśród polityków, naukowców i dziennikarzy. To kolejny dowód na to, że powstałe w początkowej fazie istnienia firmy Google motto "nie czyń zła", już dawno zostało przez zarządzających Big Techami zapomniane.

A ja zachęcam Was do lektury książki "Nie czyń zła". Oczywiście nie po to, by Was zniechęcić do korzystania z nowoczesnych usług, w tym Google Pay czy Apple Pay. Ale byście mieli większą świadomość konsekwencji rozwoju Big Techów. Warto pamiętać, że kij zawsze ma dwa końce. Książkę świetnie się czyta, a lektura pozwala odkryć wiele mało znanych aspektów funkcjonowania takich firm jak Apple czy Google.

KATEGORIA
FELIETONY
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies