Urządzenie było zarejestrowane na podstawioną osobę, którą okazał się wspólnik złodziejki
Włoskie media, jak donosi w depeszy Polska Agencja Prasowa, obiegła informacja o nowym rodzaju kradzieży. Pewna kobieta podchodziła do zagranicznych turystów w zatłoczonych miejscach z ukrytym terminalem płatniczym i zbliżając go do toreb oraz kieszeni nieświadomych niczego osób próbowała, kraść im pieniądze z kart bezstykowych.
Tego rodzaju sensacyjne informacje w przeszłości wielokrotnie można było znaleźć w publikacjach na całym świecie. Większość z nich okazywała się nieprawdziwa. Wynika to z kilku przyczyn. Po pierwsze, aby z karty bezstykowej ukraść pieniądze, trzeba terminal przyłożyć do karty na kilka centymetrów, co nie jest łatwe, jeśli nie wie się, gdzie konkretnie ta karta się znajduje.
Po drugie – terminal płatniczy, by mógł służyć do przyjmowania płatności bezgotówkowych, musi znajdować się w sieci operatora, z którym trzeba podpisać odpowiednią umowę. Wszelkie przepływy finansowe są więc rejestrowane. Wreszcie przy pomocy metody "na terminal", bez autoryzacji płatności PIN-em, można przeprowadzać transakcje tylko na niewielkie kwoty, np. w Polsce – do 100 zł. Zyskowność procederu jest więc dość ograniczona. Zasadniczo więc ryzyko wpadki jest niewspółmiernie duże w stosunku do potencjalnych korzyści. Wydaje się, że złodzieje mają wiele łatwiejszych metod w zasięgu.
Włoski przypadek może więc niepokoić użytkowników kart, bo pokazuje, że kradzież pieniędzy przez terminal zbliżeniowy jest możliwa. Z drugiej jednak strony unaocznia on wszystkie mankamenty tej metody, bo złodzieje zostali szybko złapani. Może to zniechęcić kolejnych przestępców do naśladowania włoskich rabusiów. Warto też przy okazji dodać, że korzystanie z płatności mobilnych takich jak Apple Pay czy Google Pay dodatkowo zabezpiecza użytkowników kart przed kradzieżą "na terminal" – aby przeprowadzić transakcję przy pomocy cyfrowego portfela, trzeba najpierw odblokować telefon.