
Z Maciejem Szczęsnym, prezesem Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, rozmawiam o tym, jak kierowana przez niego instytucja odpowie na zmiany wywoływane rewolucją technologiczną

Czy Bankowy Fundusz Gwarancyjny przygotowuje się do zmian, w dużej mierze podyktowanych rewolucją technologiczną, której jesteśmy świadkami?
Rzeczywiście, pracujemy nad kilkoma kluczowymi obszarami, a technologia odgrywa w nich ważną rolę. Te zmiany są bezpośrednio związane z naszą nową strategią, którą BFG ogłosił na początku tego roku. Jednym z filarów tej strategii jest ciągłe ulepszanie Funduszu z myślą o deponentach.
Jednym z pierwszych efektów realizacji tej strategii będzie nowa strona internetowa BFG?
Tak, naszym celem jest, aby nowa strona miała znacznie bardziej prokliencki charakter niż dotychczasowa, która przeznaczona jest głównie dla specjalistów, osób pracujących w bankach. Analizując nasze odpowiedniki w Europie, widzimy, że ich strony kierują przekaz przede wszystkim do deponentów, do konsumentów. I my musimy pójść tą samą drogą.
Dlatego więc na naszej nowej stronie znajdują się informacje przede wszystkim o tym, co oferujemy klientom banków, a więc o wysokości środków gwarantowanych. Chcemy też wyjaśnić, jak następuje ich wypłata. Każdy może też łatwo sprawdzić, czy jego bank jest wśród instytucji objętych naszymi gwarancjami. Nasza strona będzie więc miała charakter bardziej konsumencki, podobnie jak strony banków.
Chcemy także zmienić język, którym się posługujemy. Nasze analizy pokazały, że ten używany na obecnej stronie jest bardzo skomplikowany, wymagający rozumienia na poziomie powyżej absolwenta uniwersytetu. Chcemy sprawić, by język był zrozumiały dla maturzysty. Będziemy więc dawkować informacje – deponent wchodzący na stronę zetknie się w pierwszej kolejności z 4-5 kluczowymi informacjami. Dopiero jeśli będzie chciał pogłębić wiedzę, damy mu taką możliwość, ale nie zakładamy, że od razu będzie chciał czytać całą ustawę o BFG.
Kiedy możemy spodziewać się premiery nowej strony?
Nowy layout już jest online. Zakładamy jednak, że strona cały czas będzie unowocześniana. Będziemy sukcesywnie pracować nad dalszym upraszczaniem języka i przekazu. Strona jest też oczywiście przystosowana do urządzeń mobilnych.
BFG nie jest instytucją, o której ludzie myślą na co dzień, chyba że pojawi się problem z bankiem. Jak planujecie dotrzeć do szerokiego grona deponentów ze swoim przekazem?
Rzeczywiście świadomość istnienia BFG wzrasta głównie w momentach kryzysowych. Uważamy jednak, że Fundusz ma do odegrania rolę także teraz, gdy nasz system finansowy jest bezpieczny. Pojawiają się bowiem zagrożenia związane np. z fraudami, gdy oszuści zachęcają do różnych inwestycji powołując się na gwarancje BFG. Chcemy więc edukować klientów.
Początkowo zastanawialiśmy się nad dotarciem do osób z niższym wykształceniem czy z mniejszych miejscowości, które mogą znać nas najmniej. Jednak przewrotnie doszliśmy do wniosku, że efektywniejsze może być edukowanie osób bardziej samoświadomych, częściej stykających się z instytucjami finansowymi. Zakładamy, że takie osoby często kreują opinie w swoich środowiskach, wśród rodziny czy znajomych, są tam autorytetami. Kierując przekaz do nich, liczymy na efekt echa, i że za ich pośrednictwem dotrzemy także do osób z mniejszą wiedzą.
Gdzie będzie więc można znaleźć informacje o BFG poza jego stroną internetową?
Myślimy o wykorzystaniu bankomatów, wyświetlając na ekranach kluczowy przekaz, np. o kwocie gwarancji. Zastanawiamy się też nad większą obecnością w mediach społecznościowych. Szukamy punktów przecięcia z klientem poza oddziałami banków, do których mało kto chodzi – rozważamy współpracę z bankami, np. w aplikacjach mobilnych, choć to wymaga wypracowania wspólnego stanowiska. Dodatkowo, chcielibyśmy stworzyć przekaz obrazowy, jakiś symbol, który klienci będą utożsamiać z gwarancjami, podobnie jak robią to instytucje w Wielkiej Brytanii. Chcemy, by klient świadomie rozróżniał, co jest gwarantowane np. depozyt do pewnej kwoty, a co nie jest np. obligacje korporacyjne.
Wydaje się, że problematyczną kwestią dla klientów, jest też skomplikowany arkusz BFG rozsyłany przez banki...
Pod koniec zeszłego roku najczęściej wyszukiwanym zapytaniem w Google w Polsce pod hasłem "co to jest" było "co to jest arkusz BFG". Jest to dokument, którego kształt regulują unijne przepisy a banki są zobowiązane go wysyłać do klientów. Jednak jest skomplikowany. To dla nas sygnał, że mamy dużo do zrobienia i że musimy dostarczać równolegle z samym arkuszem przystępne streszczenie czy wyciąg z najważniejszymi informacjami tam zawartymi.
Z tego co mi wiadomo, planujecie także wprowadzić nowy sposób wypłaty środków gwarantowanych, gdy taka sytuacja będzie konieczna. Na czym polegać będą zmiany?
Obecnie, w przypadku konieczności wypłaty środków, klient musi udać się osobiście do oddziału jednego z banków wskazanych przez BFG. Tam, po weryfikacji tożsamości może przelać środki na inny rachunek czy wypłacić gotówkę, choć to akurat zdarza się rzadko. Pracujemy jednak nad stworzeniem elektronicznego systemu wypłat. Chcemy, aby klienci instytucji objętej wypłatą mogli zdalnie wskazać rachunek, na który środki zostaną przekazane. Wykorzystamy dostępne rozwiązania identyfikacji elektronicznej, choć ostateczny model nie jest jeszcze przesądzony.
Przygotowując się do tej zmiany będziemy chcieli wykorzystać doświadczenia naszych odpowiedników z zagranicy, np. z Niemiec. Tam wdrożono taki system oparty na portalu internetowym, ale pierwszym krokiem było listowne wysłanie hasła do logowania. System ten sprawdził się przy relatywnie niewielkiej liczbie klientów, ale nie jesteśmy pewni, czy jest skalowalny w przypadku instytucji z dziesiątkami czy setkami tysięcy klientów, co jest scenariuszem, który musimy brać pod uwagę. Doświadczenia z Niemiec pokazały, że wąskim gardłem może być przepustowość systemu identyfikacji klienta online.
Z kolei w Wielkiej Brytanii klienci dostawali wiadomości e-mail z propozycją zdalnej wypłaty środków. Okazało się, że duża część z nich nie otworzyła w ogóle wiadomości, bo odebrała ją jako spam. Z osób, które rozpoczęły proces, tylko połowa go ukończyła, wykładając się na autoryzacji. Tam w celu identyfikacji trzeba było podać przybliżone saldo rachunku, czego duża część klientów nie potrafiła zrobić. Te doświadczenia pokazują, w jakim kierunku nie iść. My rozważamy na przykład wykorzystanie do logowania i identyfikacji aplikację mObywatel. Ale to nie jest jeszcze przesądzone.
Czy wprowadzenie systemu elektronicznego oznacza koniec tradycyjnych wypłat w oddziałach banków?
Absolutnie nie. System elektroniczny będzie alternatywą dla tradycyjnych wypłat.
Kiedy nowy system zostanie wdrożony?
W strategii założyliśmy, że stanie się to do 2030 roku, ale mamy też ambicję, aby stało się to wcześniej. Wdrożenie systemu będzie najprawdopodobniej wymagało zmian ustawowych, więc jesteśmy uzależnieni od procesu legislacyjnego. Konieczne będzie też doprecyzowanie przepisów dotyczących korzystania z usług chmurowych, ponieważ mamy do czynienia z tajemnicą bankową. Dodatkowo, jako instytucja publiczna podlegamy zamówieniom publicznym, co wydłuża proces wyboru wykonawców, gdyż sami nie dysponujemy zasobami do wdrożenia takiego systemu.
Na koniec, jak Pan ocenia obecną stabilność polskiego systemu finansowego? Czy widzi Pan ryzyka upadłości jakiegoś banku w najbliższym czasie?
Patrząc na obecną sytuację, sektor bankowy ma za sobą dochodowe lata, a obecny rok również zapowiada się dobrze ze względu na wysokie stopy procentowe. Nie identyfikujemy zagrożeń związanych z jakością portfela kredytowego czy kapitałami, które budziłyby poważne obawy. To, na czym musimy się skupić i czego uczyć, to identyfikacja potencjalnych kryzysów płynnościowych, które obserwowaliśmy w innych krajach, jak np. w USA w 2023 roku. To inny typ kryzysu niż te wynikające z pogorszenia jakości kredytów. Choć dziś nie widzimy takiego ryzyka, musimy być gotowi i umieć je szybko zidentyfikować.
Dziękuję za rozmowę.