Partnerzy strategiczni
Partnerzy wspierający
Partnerzy wspierający
Partnerzy wspierający
Partnerzy merytoryczni
Czy Polacy ubezpieczają się "na potęgę"? No nie za bardzo...

Wbrew tytułowi informacji zapowiadającej jeden z raportów na temat ubezpieczeń, który ostatnio ukazał się na polskim rynku, wartość składek ubezpieczeniowych w odniesieniu do naszego PKB od lat utrzymuje się na niezbyt wysokim poziomie, a ostatnio nawet spada

Ostatnio trafiła w moje ręce informacja na temat raportu "Poland Insurance Report 2023-2024". Opatrzono ją dość zabawnym, dla osób obeznanych ze specyfiką polskiego rynku, tytułem: "Polacy nadal ubezpieczają się na potęgę". Dlaczego zabawnym? Bo polski rynek od lat cechuje się niską penetracją ubezpieczeniową, czyli niskim poziomem zbieranych składek w odniesieniu do PKB. Daleko więc nam do "ubezpieczania się na potęgę".

Oczywiście prawdą jest, że polscy ubezpieczyciele kwotowo zbierają najwięcej składki w regionie, ale jest to prostą konsekwencją faktu, że Polska jest największym krajem w Europie Środkowo-Wschodniej. W informacji czytam, że polski rynek ubezpieczeniowy wciąż dynamicznie się rozwija, a za potwierdzenie tej tezy służyć ma wzrost wartości składek ubezpieczeniowych Polaków, która to wartość w 2022 r. była o 4,5 proc. wyższa niż rok wcześniej. Cztery i pół procent. W dobie szalejącej inflacji. Taki wzrost oznacza, że realnie rynek ubezpieczeniowy się skurczył.

Jak wynika z przytoczonych w raporcie danych, w minionym roku stosunek zbieranych w Polsce składek do PKB (penetracja ubezpieczeniowa) wyniósł 2,2 proc., co uplasowało nasz kraj na 53. pozycji na świecie. To znacznie mniej niż w Danii, która cechuje się najwyższym w Europie wskaźnikiem penetracji, wynoszącym 10,9 proc. Po pełniejszy obraz warto zaś sięgnąć do statystyk europejskiego zrzeszenia ubezpieczycieli, czyli Insurance Europe. Ostatnie przygotowane przez tę instytucję zestawienie dotyczy 2020 r., a wyczytać z niego możemy, że penetracja ubezpieczeniowa wynosiła wówczas w Polsce 2,6 proc., podczas gdy w Danii 11,2 proc., Finlandii i Wielkiej Brytanii ok. 10 proc., Włoszech i Holandii – 9,6 proc., a średnia dla Europy wynosiła 7,43 proc. Podczas gdy przeciętny Europejczyk wydał w ciągu roku na ubezpieczenia 2093 euro, Polak tylko 359 euro.

Przeczytajcie także: Unilink przejmuje jedną z większych polskich multiagencji

Naturalnie, trzeba mieć na uwadze z jednej strony zamożność poszczególnych społeczeństw, a z drugiej – specyfikę ich systemów ubezpieczeniowych. W niektórych krajach komercyjni ubezpieczyciele są zaangażowani w finansowanie systemu ochrony zdrowia czy w istotnym stopniu współtworzą system emerytalny. Niemniej i tak, co do zasady, Polacy nie wydają szczególnie dużo na ubezpieczenia. Z danych Eurostatu wynika, że średnia europejska, jeśli chodzi o udział wydatków na polisy w budżecie gospodarstwa domowego, wynosiła 3 proc. w 2020 r. W tym czasie Polacy przeznaczali na ubezpieczenia przeciętnie 1,3 proc. domowego budżetu.

To, co zaś powinno być szczególnie dla ubezpieczycieli alarmujące, to fakt, że wskaźnik penetracji ubezpieczeniowej w Polsce od lat oscyluje wokół podobnego poziomu. Jak wynika z danych OECD, wartość zbieranych składek w odniesieniu do PKB była w 2021 r. na niemal takim samym poziomie jak w roku 1998. Przez kolejne lata rozwoju rynku wzniosła się nawet do ponad 3,5-3,8 proc., żeby później znów spaść do ok. 2,5 proc. Rzecz jasna, PKB cały czas rośnie, więc nominalnie i ubezpieczyciele notują wzrosty. Ale nie stają się przy tym coraz bardziej istotną częścią gospodarki – Polacy nie ubezpieczają się więcej i lepiej, to bardziej efekt wzrostu wartości ubezpieczanego mienia i inflacji.

W kręgach ubezpieczeniowych zwykło się mówić, że jest to problem braku świadomości ubezpieczeniowej, i wzywać do edukowania i uświadamiania, że można i że warto się ubezpieczać. Być może żyję w swojej bańce informacyjnej, ale mam wrażenie, że Polacy całkiem dobrze wiedzą, że można się ubezpieczyć. Mam wrażenie, że większym problemem jest przekonanie ich, że warto.

Stary ubezpieczeniowy żart mówi, że najlepiej ubezpieczonym członkiem przeciętnej rodziny jest… auto. To fakt, że w wielu gospodarstwach domowych najwięcej wydaje się na ubezpieczenie pojazdu. Według danych PIU w 2021 r. na ubezpieczenia komunikacyjne Polacy przeznaczyli 25,6 mld zł. Prym wiedzie ubezpieczenie OC, które kierowcy kupują, bo muszą. Takich umów w 2021 r. zawarto 29,8 mln. Liczba dobrowolnych umów AC wynosiła zaś już tylko 8,1 mln – na zakup autocasco zdecydował się więc posiadacz nawet nie co trzeciego pojazdu.

Przeczytajcie także: Unia Europejska "uwolni" dane z IoT

W ubezpieczeniach nieruchomości mieszkalnych sytuacja nie wygląda źle, jeśli chodzi o liczbę umów. W 2021 r. zawarto ich 13,9 mln. Szacuje się, że obecnie ubezpieczonych jest ok. 70 proc. mieszkań i domów. W niemałym stopniu wpływ na to mają kredyty hipoteczne, w ramach których banki wymagają zabezpieczenia polisą kredytowanej nieruchomości. Gorzej, że ubezpieczenia nierzadko zawierane są na zbyt niskie sumy. W przypadku polis z cesją na bank klient często nie zadba o szersze ubezpieczenie i ogranicza się do polisy na sumę odpowiadającą wartości kredytu, a nie wartości mieszkania. Ale i w innych przypadkach wiele nieruchomości jest niedoubezpieczonych – czy to dlatego, że klient chce zaoszczędzić na składce, czy też rzeczywiście nie myśli o tym, że suma powinna odpowiadać aktualnej wartości jego nieruchomości, wraz z wyposażeniem, a nie kwocie, za którą kiedyś kupił mieszkanie.

Kredyty hipoteczne mają też swój udział w "zachęcaniu" klientów do ubezpieczeń na życie. Wiele banków oczekuje tego typu dodatkowego zabezpieczenia od kredytobiorców, jednocześnie proponując atrakcyjniejsze warunki kredytu przy zawarciu oferowanej przez bank polisy. Część Polaków jest też ubezpieczonych w ramach grupowych polis pracowniczych, często współfinansowanych przez pracodawcę. To czynniki, które pozytywnie wpływają na liczbę umów. Ogółem ochroną ubezpieczeniową w 2021 r. objętych było 23,5 mln osób, czego 12,2 mln w ramach ubezpieczeń grupowych. I można by uznać, że to całkiem niezły wynik, gdyby nie znów kwestia sum, bo te często są niewysokie i nie zabezpieczają realnie bliskich ubezpieczonego w razie jego śmierci. Mówi się, że suma ubezpieczenia w polisie na życie powinna być równa co najmniej 2-3-krotności rocznych zarobków ubezpieczonego, tak aby rodzina miała przynajmniej tyle czasu na odnalezienie się w nowej sytuacji. Oferowanych w grupówkach sumom często daleko do tego poziomu.

Sarkastycznie można by więc powiedzieć, że przeciętny Polak ubezpiecza auto, bo musi, dom, bo bank mu każe, a siebie wcale albo na pół gwizdka. Dlaczego tak jest i jak takie podejście zmienić? Nad tym pewnie zastanawia się wielu ubezpieczeniowców, choć na razie szczególnie trafionych recept brak.

KATEGORIA
UBEZPIECZENIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies