Sąd uznał, że w takiej sytuacji klient nie ma obowiązku spłacania zobowiązania
Dziennik Gazeta Prawna pisze w dzisiejszym wydaniu o ciekawym wyroku, jaki zapadł w Sądzie Rejonowym w Rawie Mazowieckiej. Sprawa dotyczy popularnego w ostatnim czasie oszustwa inwestycyjnego z kryptowalutami w roli głównej. Z tym że nie samo oszustwo inwestycyjne jest w tym wypadku najważniejsze.
Otóż właściciel rachunku w jednym z banków dał się nabrać na internetową reklamę, w której obiecywano pewny i wysoki zysk z inwestycji na platformie kryptowalutowej. Po pozostawieniu na stronie internetowej swoich danych odebrał wkrótce telefon od osoby przedstawiającej się jako analityk finansowy. Ten obiecał zainwestować pieniądze, ale najpierw poprosił o podanie loginu i hasła na rachunek, na co bohater artykułu się zdecydował.
I teraz zaczyna się najważniejsza część historii. Właściciel rachunku zobaczył wkrótce na nim kilkadziesiąt tysięcy złotych. Uznał, że to zysk z inwestycji. Na prośbę analityka przelał na ten rachunek dodatkowe pieniądze, po czym wszystkie one znikły. Wkrótce zaś bank zażądał od niego zwrotu tych początkowych kilkudziesięciu tysięcy, bo okazały się one pożyczką zaciągniętą przez "analityka finansowego" posługującego się danymi osobowymi ofiary oszustwa.
W sprawie ważne jest to, że najpierw umorzono śledztwo dotyczące kradzieży pieniędzy z powodu niewykrycia sprawców. Samo to potwierdziło jednak, że do kradzieży danych i pieniędzy doszło. A jeśli tak, uznał sąd, to sprawcy tej kradzieży zaciągnęli kredyt a nie właściciel rachunku. Nie może więc on być obciążony obowiązkiem spłaty zadłużenia.
Warto przypomnieć, że od niedawna działa system zastrzegania numeru PESEL. Przed udzieleniem jakiegokolwiek finansowania bank jest zobowiązany sprawdzić, czy klient nie zastrzegł tego numeru, a jeśli tak – nie powinien mu pożyczać pieniędzy. W ten sposób każdy może zabezpieczyć się przed skutkami kradzieży tożsamości.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna