Partnerzy strategiczni
MasterCard Visa BLIK
Partnerzy wspierający
KIR ITCARD Polcard
Partnerzy wspierający
Elavon Hitachi Vivus
Partnerzy wspierający
Pekao Wesub
Partnerzy wspierający
LexisNexis Autopay
Partnerzy merytoryczni
Związek Banków Polskich Polska bezgotówkow
Moje doświadczenia dowodzą, dlaczego simcentryczne płatności mobilne kończą się kompletną klapą

Z kartą płatniczą od mBanku zainstalowaną w SIM telefonu miałem cały czas pod górkę. Niecierpliwie czekam na HCE

Będzie to opowieść o losach klienta mBanku, który cenił sobie nowoczesne płatności mobilne, ale krótko mógł z nich korzystać. Bardzo ucieszył się, gdy mBank we współpracy z T-Mobile zaproponował swoim klientom wirtualną kartę, którą można było wgrać na smartfon z modułem NFC i płacić telefonem wszędzie tam, gdzie obsługiwane są transakcje bezstykowe.

Rzeczywistość okazała się trochę bardziej skomplikowana od tej wykreowanej przez zespoły PR i marketingu obu instytucji. Po pierwsze, karty nie można było wgrać na każdy telefon - lista obsługiwanych urządzeń, dość wąska, obejmowała na początku tylko najnowsze i najdroższe modele. Po drugie, klient musiał wymienić kartę SIM na taką, wyposażoną w specjalną funkcję przechowywania danych koniecznych do przeprowadzenia transakcji.

Przeczytajcie także: Abonament na TV zapłacą bankomaty i latarnie

Jeśli jednak przezwyciężyło się te trudności, wystarczyło zainstalować na smartfonie aplikację MyWallet od T-Mobile, poprosić bank o wyrobienie karty, wgrać ją na urządzenie i już. To miało wystarczyć do tego, aby można było płacić w sklepie zbliżając smartfon do czytnika terminalu.

Już teoria nie wygląda zbyt prosto. W praktyce było jeszcze gorzej. Najpierw odwiedziłem kilka salonów T-Mobile, aby zdobyć odpowiedni SIM – jak wiecie, nie każda karta pasuje bowiem do każdego telefonu. Poszukiwanie właściwej zajęło mi kilka dni. Potem złożyłem wniosek w banku, który sprawę przeprowadził dość szybko, instruując mnie, że nie muszę nic robić, bo przyznana karta płatnicza zostanie wgrana na smartfon przez internet. Gdy pojawi się w aplikacji, będzie można nią płacić. Problem w tym, że nic podobnego się nie stało. Po wielu reklamacjach, kontaktach z bankiem, operatorem, anulowaniu karty, wyrobieniu nowej, porzuciłem wszelkie nadzieje.

Wtedy zaświtała mi myśl, że karta płatnicza znajdzie się na SIM-ie smartfona, ale musi być on podłączony do internetu przez sieć komórkową, a nie domowe WiFi. Dzisiaj jest to pierwsza rzecz, o której się dowiecie od operatora, jeśli będziecie interweniować w sprawie niedziałającej usługi. Wtedy trzeba się było tego domyślić.

Przeczytajcie także: Polecony w mięsnym nie wypalił. Z e-urzędem będzie lepiej?

Po przezwyciężeniu tych trudności wreszcie się udało. Przestałem nosić portfel, a w sklepach płaciłem wyłącznie smartfonem. Niestety po kilku miesiącach skradziono mi aparat. Zastępczy, wyciągnięty z szuflady, mimo że topowy (w chwili premiery kosztował 3 tys. zł) nie figurował na liście urządzeń obsługiwanych przez MyWallet. Płatności smartfonem musiałem na długie miesiące porzucić. Najtrudniej było się przyzwyczaić do noszenia portfela z kartą kredytową i debetową.

Nadzieja wróciła, gdy miesiąc temu kupiłem nowy telefon. Pierwsze co zrobiłem, to sprawdziłem, czy współpracuje z usługą oferowaną przez T-Mobile i mBank. Co prawda bank zaprzestał już wydawania tego rodzaju kart płatniczych, ale poprzednia ciągle wyświetla się w systemie jako aktywna. Hura! Przesłałem SMS weryfikujący zgodność karty SIM i urządzenia z usługą. Znów sukces - otrzymałem potwierdzenie oraz link do aplikacji MyWallet. Niestety moja radość była przedwczesna. Apka się wgrała, ale karta płatnicza już nie. Z doświadczenia wiedziałem, że być może problem rozwiąże bank, który może anulować starą kartę i wysłać do aplikacji nową. Tego jednak nie można było zrobić, bo jak wspomniałem wcześniej, mBank nie wydaje już tego rodzaju kart, o czym oschle poinformował pracownik mLinii, gdzie próbowałem szukać pomocy.

Biuro Obsługi klienta T-Mobile było bardziej empatyczne, doradziło wykonanie szeregu technicznych czynności (kasowanie i ponowne wgrywanie aplikacji), które jednak problemu nie rozwiązały.

Przeczytajcie także: W Krakowie zatęsknili za kineskopami

Ta opowieść, być może przydługa, pozwala zrozumieć, dlaczego płatności smartfonem w modelu zakładającym współpracę banku i telekomu kompletnie się w Polsce nie przyjęły. Model był nieefektywny z punktu widzenia dystrybucji i niewygodny dla klienta, a pewnie i drogi. Mam wrażenie, że nikomu na jego rozwoju specjalnie nie zależało. No może z wyjątkiem organizacji płatniczych.

Gdy na scenie pojawiła się technologia HCE, która pozwala przechowywać dane transakcyjne w chmurze obliczeniowej a nie na karcie SIM, wyrok na tzw. "simcentriki" właściwie został podpisany. W wypadku HCE bank nie musi współpracować z telekomem, więc jego klient może posiadać telefon w dowolnej sieci i nie musi wymieniać karty SIM. Ogłoszone w tym tygodniu przez mBank przesunięcie terminu udostępnienia klientom HCE na III kwartał wydłuża moją drogę do płatności mobilnych. Co prawda mogę założyć konto w innym banku, który już taką usługę oferuje (Pekao, Getin, BZ WBK, PKO i Euro Bank), ale aż tak zdeterminowany nie jestem. Pozostaje mi znowu pokornie poczekać.

KATEGORIA
FELIETONY
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies