Provident – jeden z największych na polskim rynku niebankowych pożyczkodawców, poinformował właśnie w komunikacie prasowym o wejściu do uruchomionego niedawno przez Biuro Informacji Kredytowej systemu Zastrzeżenie Kredytowe. To ważny dzień dla tego systemu, bo dotąd brakowało w nim instytucji o tak dużej skali działania.
Przypomnę, że o wdrożeniu systemu Zastrzeżenie Kredytowe mogliście przeczytać jako pierwsi w serwisie Cashless pod koniec kwietnia. Tekst na ten temat znajdziecie tutaj. Rozwiązanie to, zwane też z angielska credit freeze, zabezpiecza przed fraudami kredytowymi. Klient, który dopisze się do bazy, niejako informuje wszystkich kredytodawców i pożyczkodawców, że nie zamierza od nikogo pieniędzy pożyczać. Bank albo firma pożyczkowa przed udzieleniem finansowania zobowiązane są do sprawdzenia, czy dany klient nie dopisał się do bazy Zastrzeżenie Kredytowe. Jeżeli jego nazwisko tam jest, nie powinny pożyczać pieniędzy osobie, która podaje się za klienta.
Problem w tym jednak, że aby system credit freeze skutecznie działał, przystąpić do niego muszą wszyscy najwięksi pożyczko- i kredytodawcy. A jak na razie w projekcie BIK-u nie ma dużych banków. Do teraz nie było także największych firm pożyczkowych. Decyzja Providenta może więc być dla Zastrzeżenia Kredytowego ważnym krokiem milowym. – Rozwiązanie zaproponowane przez BIK jest dla nas bardzo interesujące, może bowiem w jeszcze większym stopniu poprawić bezpieczeństwo konsumentów na rynku kredytów i pożyczek – mówi Marek Białkowski, dyrektor biura ryzyka kredytowego w Provident Polska.
Aby skorzystać z Zastrzeżenia Kredytowego, należy założyć konto na portalu BIK i aktywować Alerty BIK. Każdy, kto włączy Alerty, dostanie powiadomienie SMS lub e-mail, jeśli w BIK pojawi się informacja o próbie uzyskania kredytu lub pożyczki na jego dane. Dodatkowo każdy kto korzysta z Alertów, może dopisać się do bazy Zastrzeżenie Kredytowe – usługa nie jest dodatkowo płatna. Natomiast za Alerty BIK trzeba zapłacić w wersji podstawowej 24 zł rocznie.
