Partnerzy strategiczni
Partnerzy wspierający
Partnerzy wspierający
Partnerzy wspierający
Partnerzy merytoryczni
Chcą udowodnić, że pożyczki P2P jednak mogą się w Polsce sprawdzić. Wystartowała platforma eMonero

Władze spółki deklarują, że w przeciwieństwie do konkurencji oferują pełną automatyzację procesu ubiegania się o pieniądze. Ale wiele w nim jeszcze jest do poprawy

Pożyczki w modelu P2P, czyli w takim, w którym osoba fizyczna posiadająca pieniądze pożycza je innej osobie fizycznej, która ich potrzebuje, w polskich warunkach spektakularnego sukcesu nie odniosły. Jedynym chyba przedsięwzięciem w tej branży, któremu jakoś udało się zaistnieć, jest Kokos.pl – platforma zarządzana przez trójmiejską spółkę Blue Media. Ale i w wypadku tej firmy nie można powiedzieć, że udało się pożyczki P2P upowszechnić.

Czy to znaczy, że pożyczki P2P, które świetnie sprawdzają się na innych rynkach, w Polsce nie mają szans na uzyskanie większej popularności? Władze eMonero uważają, że mają. Zdaniem prezesa firmy – Konrada Bartnika fakt, że do tej pory pożyczki P2P nie osiągnęły większej skali na polskim rynku, to efekt tego, że nikt nie zaproponował dotąd rozwiązania spełniającego wymogi polskiego klienta. eMonero chce to zmienić.

Czym zatem jest eMonero? To platforma internetowa przygotowana w technologii RWD (ale wkrótce ma być dostępna także aplikacja mobilna), która na pierwszy rzut oka przypomina stronę internetową firmy pożyczkowej. I jeśli dobrze zrozumiałem szefa eMonero, tak ma być, bo jak deklaruje, jego spółce udało się w pełni zautomatyzować proces ubiegania się o pożyczkę i wygląda on niemal tak jak w Vivusie czy Kredito24. Czyli klient podaje swoje dane, wyraża odpowiednie zgody, wybiera kwotę pożyczki, weryfikuje swoją tożsamość i w ciągu maksymalnie kilkunastu minut otrzymuje pieniądze na rachunek bankowy. Nie musi więc czekać, aż znajdzie się osoba chętna do udzielenia mu pożyczki.

Przeczytajcie także: Aplikacja Nest już jest i wygląda nieźle

Proces obróbki wniosku (niewidoczny dla klienta) jest już trochę bardziej skomplikowany. Otóż eMonero bierze na siebie ocenę wiarygodności finansowej wnioskodawcy. Najpierw więc sprawdza, czy Jan Kowalski to na pewno Jan Kowalski, którego dane znalazły się we wniosku, a następnie ocenia jego zdolność do spłaty pożyczki. Proces ten ma być skuteczny, gdyż za przygotowaniem algorytmów, które za niego odpowiadają, stoją osoby z doświadczeniem w pionach zarządzania ryzykiem w dużych bankach. Jeżeli klient przejdzie proces weryfikacji pozytywnie, otrzymuje wypłatę na konto. Pieniądze nie pochodzą jednak ze środków własnych firmy, jak dzieje się w instytucjach pożyczkowych, tylko od inwestorów indywidualnych.

Może nim zostać każdy, kto ma nieco wolnych środków, a konkretnie min. 100 zł i maksymalnie 4 tys. zł. Skąd te limity, zwłaszcza ten maksymalny? eMonero chwali się, że odrobił lekcję z zakresu regulacji i wykładni sądów. Dzięki temu górnemu limitowi osoba, która udziela pożyczki za pośrednictwem eMonero, może być spokojna, że przez wymiar sprawiedliwości nie zostanie posądzona o prowadzenie działalności gospodarczej bez wymaganych zgód. 4 tys. zł ma bowiem być kwotą, która nie pozwala na pokrycie kosztów prowadzenia jakiejkolwiek działalności gospodarczej, więc nikt nie ma podstaw do zarzucenia pożyczkodawcy, że prowadzi w sposób niedozwolony firmę.

Ponadto pieniądze od pożyczkodawców są dzielone na równe niewielkie części – od 10 do 40 zł, a każda taka cząstka wchodzi w skład pożyczki udzielanej innemu pożyczkobiorcy. Czyli, jeżeli Krzysztof Nowak jest inwestorem chcącym pożyczyć za pośrednictwem eMonero 1000 zł, pieniądze te są dzielone na przykład na 100 równych części po 10 zł i każda z nich trafia do innego pożyczkobiorcy. Z kolei, jeżeli Jan Kowalski chce pożyczyć 1000 zł, jego pożyczka jest złożona z dziesięciozłotowych części finansowanych z wkładów 100 różnych pożyczkodawców. Wszystko to ma na celu oczywiście zmniejszenie ryzyka kredytowego.

Przeczytajcie także: PZU coraz bliżej wejścia do Pekao

Choć eMonero bierze na siebie kwestię oceny tego ryzyka, kojarzy obie strony pożyczki w modelu P2P, a może wziąć na siebie także kwestię windykacji niespłacanych pożyczek, to inwestor wykładający pieniądze na pożyczkę robi to na własne ryzyko i musi się liczyć z tym, że swoich środków nigdy nie odzyska. Poza tym płaci prowizję na rzecz platformy. Z kosztami musi się liczyć także pożyczkobiorca. Z przykładu zaprezentowanego na stronie internetowej firmy wynika, że za pierwszą pożyczkę w wysokości 1600 zł zaciąganą na miesiąc trzeba zapłacić 80 zł.

To tyle teorii. Teraz praktyka. Przetestowałem system eMonero wcielając się w rolę klienta, który chce pożyczyć na miesiąc 300 zł. Aby to zrobić, trzeba najpierw się zarejestrować podając standardowe dane takie jak imię i nazwisko, adres e-mail czy numer telefonu oraz wyrazić masę zgód. Następnie można wskazać wysokość pożyczki oraz okres, na jaki chce się ją zaciągnąć. Wówczas przychodzi kolej na podanie kilku nowych danych, takich jak adres zamieszkania czy numer Pesel oraz ponowną akceptację pary zgód, co ciekawe, częściowo tych samych, które zaakceptowałem na etapie rejestracji. Chyba to jest zbędne i niepotrzebnie pogarsza tzw. user experience.

Z wygodą korzystania z systemu eMonero jest nie najlepiej także na kolejnym etapie, w którym trzeba potwierdzić swoją tożsamość wykonując przelew weryfikacyjny w wysokości jednego grosza. Otóż obecnie eMonero współpracuje tylko z dwoma bankami, czyli PKO BP i Pekao. Tylko wykonując przelew z tych dwóch banków potwierdzicie swoją tożsamość w ciągu kilku minut. Przelew weryfikacyjny możecie wykonać także z innego banku, ale wówczas będziecie czekać, aż zostanie zaksięgowany podczas najbliższej sesji Elixir.

Przeczytajcie także: KNF zbada SMS-y z Ciechanowa

Niestety, nawet wykonując przelew weryfikacyjny z tych dwóch współpracujących z eMonero banków, po wyborze jednego z nich nie dostaniecie formatki znanej osobom z płatności typu pay by link. Czyli zamiast tylko zalogować się do banku i tylko potwierdzić płatność, musicie samodzielnie wygenerować w serwisie transakcyjnym formatkę przelewu i przepisać wszystkie dane ze strony eMonero, czyli tytuł przelewu, numer konta odbiorcy, kwotę, itd. Nad tym firma musi jeszcze sporo popracować, bo jeżeli to jest docelowe rozwiązanie, nigdy nie upowszechni w Polsce P2P. Po prostu w instytucjach takich jak Vivus jest sto razy łatwiej i szybciej.

Po wykonaniu przelewu weryfikacyjnego (na szczęście mam konto w PKO) musiałem już czekać na przelew, a o jego otrzymaniu miałem zostać poinformowany SMS-em w ciągu kilku minut. I rzeczywiście wkrótce taki SMS przyszedł, ale z niespodzianką. Otóż dostałem decyzję odmowną. To mogłoby oznaczać, że moja wiarygodność finansowa jest poniżej progu akceptacji algorytmów eMonero. Co może być trochę dziwne, gdyż kilka banków od dłuższego czasu proponuje mi prelimity na kwoty dużo wyższe niż te 300 zł, które na próbę chciałem pożyczyć od eMonero.

Poza tym spółka w SMS-ie zaproponowała mi, bym próbował ubiegać się o pożyczkę za 30 dni. Czyli w ciągu miesiąca moja wiarygodność wzrośnie? Chyba nie. To prowadzi mnie do wniosku, że póki co eMonero nie ma jeszcze odpowiedniej liczby, że tak powiem dawców pieniędzy, aby móc obsługiwać klientów pragnących pożyczyć pieniądze. Co właściwie nie powinno dziwić, bo wystartowała ledwie kilka tygodni temu i na razie nie miała żadnej akcji reklamowej czy marketingowej. Akcja taka będzie możliwa zapewne dopiero po znalezieniu inwestora, bo eMonero to startup który sam szuka finansowania. I ponoć już prowadzi zaawansowane rozmowy w tej sprawie. Ich szczęśliwy finał spodziewany jest jeszcze w tym roku.

KATEGORIA
TEMAT DNIA
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies