Partnerzy strategiczni
Partnerzy wspierający
Partnerzy wspierający
Partnerzy wspierający
Partnerzy merytoryczni

Można się spodziewać, że nowy antylichwiarski ład spowoduje mnóstwo problemów dla całego sektora finansowego i będzie w krótkim czasie wymagał ustawowych interwencji

Nadchodzi wiosna i chciałbym kupić używany rower, by dojeżdżać do pracy. Chciałbym, ale nie mogę, bo nie mam za co. Gdybym rower miał, mógłbym jeździć nim miesiąc i zaoszczędzić na bilecie. Bilet miesięczny kosztuje całe 112 złotych, a rower i tak muszę prędzej czy później kupić. Niestety, za pożyczony "na chwilę" tysiąc złotych oddam 1200 zł po 30 dniach, więc ewidentnie lepiej jest jeździć tramwajem, a rower kupić z następnej wypłaty. Nic dziwnego, że się nie opłaca, przecież RRSO takiej pożyczki to aż 819 proc.

Pogoda jest piękna, rower wzywa, ale budżet jest nadal niewielki. Może więc warto przez miesiąc pojeździć na rowerze miejskim i płacić złotówkę za każde pół godziny jazdy. Brzmi doskonale, przede wszystkim, bo rowerem, ale też zauważalnie, bo aż 52 zł taniej niż tramwajem. Miesięczny koszt dwóch codziennych przejazdów to jedyne 60 złotych. Taki scenariusz rysuje się naprawdę atrakcyjnie, ale by upewnić się, że wszystko jest w porządku, warto policzyć, jak wygląda RRSO wynajmu roweru miejskiego. To w jasny sposób pokaże nam, jaki jest koszt szybkiej pożyczki od "internetowego lichwiarza", a jak buduje swój cennik zielony, etyczny i publiczny biznes wynajmu jednośladów.

Przeczytajcie także: Rozczarowujące oświadczenie Revoluta

Cennik roweru miejskiego jest progresywny, więc jako racjonalny konsument rower oddajemy każdorazowo po zakończonej jeździe. Zakładam, że średnio po 30 minutach, więc koszt takiego przejazdu to 1 zł. Oczywiście można pojechać 19 minut za darmo i zmienić rower, ale można również wziąć darmową pożyczkę czy skorzystać z płatności odroczonych, więc ten scenariusz pomińmy. By zrobić rzetelne porównanie, trzeba przyjąć 30-minutowy okres wynajmu (a więc i kapitalizacji w logice RRSO). Jeżeli przyjmiemy, że wartość nowego roweru to całe 2000 zł, mamy już wszystkie informacje, aby obliczyć RRKWRM (Rzeczywisty Roczny Koszt Wynajmu Roweru Miejskiego).

Ile? 635917 proc. Uff, dobrze przynajmniej, że rower jest nowy, bo gdyby był zeszłosezonowy o wartości rynkowej 1000 zł to przecież RRKWRM wyniosłoby aż 4027517414 proc. A gdyby był sprzed dwóch lat? Trzech? Miejsce na kartce kurczy się szybko.

A przecież w obu scenariuszach wynajmu roweru, nowego i trochę starszego, gdybym jeździł całe 12 miesięcy w roku i zapłaciłbym 730 zł, to prawdopodobnie nikt przy zdrowych zmysłach nie uznałby tego za przykład rażącej niesprawiedliwości i wyzysku. Inaczej by pewnie było, gdyby na każdym rowerze miejskim było ostrzeżenie z wyliczeniem RRKWRM i tyluż rowerzystów wiedziało, co oznacza, ilu ludzi wie, jak interpretować RRSO.

Przeczytajcie także: Bojkot konsumencki ma sens

Studiując na UW dwie dekady temu, w przerwach w pracy chodziłem na zajęcia prowadzone przez dr. hab. Cecylię Leszczyńską, których temat brzmiał mniej więcej: "Lichwa. Amoralna i grzeszna czy ekonomicznie użyteczna". Pamiętam niewiele, z zajęć dostałem pewnie "tróję", ale ujęcie było historyczne i skupiliśmy się na ewolucji postrzegania lichwy głównie w kontekście moralnym, ale też nieodłącznie regulacyjnym. W początku XXI wieku problem wydaje się już przeanalizowany, skodyfikowany i nie najpilniejszy z puli wymagających moralnej oceny. Zarówno w naszym obszarze kulturowym, jak i w okolicach, w których temat "procentu" jest dużo bardziej delikatny.

W Polsce ustawa o kredycie konsumenckim ściśle określa, co lichwą jest, a co lichwą nie jest. Reguluje, jakie łączne koszty mogą zostać nałożone na kredytobiorcę, w jakim okresie, np. nie mogą przekroczyć 100 proc. w ciągu całego trwania okresu kredytowania, nie pozwala podmiotom odpłatnie refinansować w ciągu 120 dni niespłaconych kredytów, jeżeli pierwszy kredyt wyczerpał dopuszczalny limit kosztów etc. Można byłoby powiedzieć, że kto działa w obrębie ustawy, "nie bierze lichwy od brata swego", kto poza ramami ustawy, jest prawdziwym lichwiarzem i powinien być ścigany przez odpowiedzialne za to instytucje. Może obchodzenie ustawy powinno być karane, a limit kosztów pozaodsetkowych w ustawie powinien być poddawany weryfikacji w racjonalnych odstępach czasu, może nawet corocznie? Sam koszt pożyczki powinien mieć związek z kosztem ryzyka, prowadzenia działalności, weryfikacji tożsamości i dochodu, kosztem kapitału. Jak w banku. Powinien mieć elementarne, logiczne podstawy.

Oczywiste jest, że więksi mogą pożyczać taniej, ale nawet najwięksi, posiadający najefektywniejsze procesy, najlepszych analityków i najszybsze systemy, nie będą skalować strat na nierentownych portfelach kredytowych. Proponowane obniżenie limitu całkowitych kosztów kredytu konsumenckiego błyskawicznie zweryfikuje, ile podmiotów ma potencjał utrzymać się na rynku. Niewiele. Można się spierać, czy w Polsce powinno być 25, 100 czy 500 instytucji pożyczkowych, ale nie można doprowadzić do sytuacji, w której tych instytucji pożyczkowych nie będzie w ogóle albo będzie jedna. Do tej pory nikt nie podał żadnego uzasadnienia proponowanej wysokości limitu kosztów dziesięć plus dziesięć: ani Ministerstwo Sprawiedliwości, ani Ministerstwo Finansów. Myślę, że można się obawiać, że nowy antylichwiarski ład spowoduje mnóstwo problemów dla całego sektora finansowego i będzie w krótkim czasie wymagał ustawowych interwencji.

KATEGORIA
FELIETONY
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ
Michał Łukasik
CEO, Kontomatik
Aktywny od:01.04.2022 · Dodał(a): 1 artykuł

Inne artykuły tego autora

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies