Partnerzy strategiczni
MasterCard Visa BLIK
Partnerzy wspierający
KIR ITCARD Polcard
Partnerzy wspierający
Elavon Hitachi Vivus
Partnerzy wspierający
Pekao Wesub
Partnerzy wspierający
LexisNexis Autopay
Partnerzy merytoryczni
Związek Banków Polskich Polska bezgotówkow
Kobieta straciła oszczędności i zadłużyła się, bo chciała ratować sejf przed piratami. O pomoc prosił ją "dyrektor żeglugi"

Kolejna osoba padła ofiarą oszustów poznanych w internecie. Tym razem uwierzyła, że ratuje pół miliona euro

Lubelscy policjanci opisali przypadek 70-latki, która straciła 170 tys. zł. Kobieta zainwestowała te środki w ratowanie sejfu, któremu rzekomo zagrażali piraci. Mieszkanka Poniatowej zdała sobie sprawę, że padła ofiarą oszustwa dopiero wtedy, gdy złodziej przestał się z nią kontaktować.

Przeczytajcie także: Kurierzy Allegro dostali softposy od PayTel

Ta historia w wielu miejscach przypomina sprawy opisywane już w serwisie cashless.pl. Za pośrednictwem mediów społecznościowych z ofiarą kontaktuje się osoba utrzymująca, że jest wdowcem. Oszust podaje się też za żołnierza, lekarza, pracownika platformy wiertniczej, marynarza czy pilota. Warianty są różne, ale zazwyczaj opowieść brzmi podobnie: samotny mężczyzna jest daleko, szuka sobie miejsca w świecie i ma jakiś problem.

Tym razem Polkę czarował rzekomy dyrektor żeglugi z Hamburga, który po długich rozmowach oznajmił, że obecnie płynie z towarem przez Ocean Indyjski. Znalazł się w sytuacji kryzysowej: statek został napadnięty przez piratów. Na szczęście udało się przed nimi uchronić sejf, w którym znajdowało się 500 tys. euro. W ratowaniu pieniędzy miała wziąć udział 70-latka.

Przeczytajcie także: Usługa Tap to pay od Apple już działa

Kobieta była namawiana do uiszczania rzekomych opłat celnych. Początkowo przeznaczyła na ten cel swoje oszczędności. Kiedy okazało się, że to nie wystarczy, zaciągała pożyczki w bankach i zadłużała się u rodziny oraz znajomych. Łącznie przekazała oszustowi 170 tys. zł. Sejf jednak nie dotarł. Zamiast tego ofiara dowiedziała się, że musi... opłacić śmigłowiec, który zabierze sejf z morza na ląd. Miało ją to kosztować 14 tys. zł. Wówczas oświadczyła "dyrektorowi", że nie jest w stanie spełnić tej prośby. Kontakt się urwał. Dopiero wtedy Polka zrozumiała, że została okradziona.

Opisany przypadek pokazuje, że wyobraźnia internetowych złodziei nie zna granic i że nie mają oni żadnych skrupułów podczas szukania ofiar swojej działalności. Stosowane przez nich metody mają jednak pewne cechy wspólne, więc możecie przed nimi ostrzec swoich rodziców bądź dziadków. Zróbcie to, zanim będzie za późno.

UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies