Partnerzy strategiczni
MasterCard Visa BLIK
Partnerzy wspierający
KIR ITCARD Polcard
Partnerzy wspierający
Elavon Hitachi Vivus
Partnerzy wspierający
Pekao Wesub
Partnerzy wspierający
LexisNexis Autopay
Partnerzy merytoryczni
Związek Banków Polskich Polska bezgotówkow
Burza po podwyżkach w BZ WBK i TMUB zakończy się jak zwykle. Klienci i tak nie zmienią banku

Instytucje finansowe w Polsce mogą ignorować wzburzenie klientów po kolejnych podwyżkach prowizji, bo ci nie mają dokąd uciec

Artykuł Cashless o podwyżkach opłat w T-Mobile Usługi Bankowe sprzed tygodnia w krótkim czasie został jednym z najczęściej komentowanych tekstów w historii naszego serwisu. Z kolei informacja o zmianach w taryfie BZ WBK, zamieszczona przez ten bank na korporacyjnym blogu, sprowokował do wypowiedzenia się prawie 200 klientów.

Obie informacje świadczyć mogą o skali frustracji klientów, którzy po raz kolejny zostali zaskoczeni podwyżkami opłat i prowizji. Nie muszę oczywiście dodawać, że większość komentarzy jest negatywnych dla obu instytucji a ludzie odgrażają się, że teraz to już na pewno zmienią bank. Ale, jeżeli miałbym być szczery, to wydaje mi się, że większość z nich szybko o podwyżkach zapomni i nie zrobi w tej sprawie nic.

Dowodzić tego mogą dotychczasowe statystyki systemu Ognivo, prowadzonego przez KIR, a umożliwiającego scedowanie zmiany rachunku na bank, do którego klient chce go przenieść. Z danych NBP wynika, że macie prawie 40 mln ROR-ów. Z danych ZBP z kolei dowiedzieć się można, że posiadacie ponad 30 mln umów na dostęp do rachunku przez internet. A wiecie ilu z Was zmieniło bank za pośrednictwem Ogniva w ubiegłym roku? Niecałe 37 tys.! To i tak dwa razy więcej niż w roku 2014, ale przyznacie, że liczba wygląda skromnie na tle całego rynku.

Przeczytajcie także: Kolejny bank wchodzi do Express Elixir

Pojawia się zatem pytanie, dlaczego zdecydowana większość klientów, pomimo wyrażanego niezadowolenia z podwyżek, nie robi kolejnego kroku i nie zmienia banku? Przyczyn może być co najmniej kilka.

Oczywiście najprościej powiedzieć, że im się nie chce. No bo z taką zmianą to jest trochę zachodu. Po pierwsze trzeba znaleźć bank odpowiadający potrzebom konkretnej osoby, a więc pewnie tańszy. Po drugie, zmiana rachunku to konieczność spłaty ewentualnych zobowiązań u dotychczasowego usługodawcy, poinformowania zakładu pracy o nowym numerze konta, na które ma być przesyłana pensja, zdefiniowania ponownie stałych odbiorców itd. Kłopotem może być również utrata dostępu do historii transakcji na dotychczasowym koncie.

Ale z większością tych problemów stosunkowo łatwo sobie poradzić. Historię transakcji można wyeksportować do PDF-a i zachować na twardym dysku własnego komputera. Przeniesienie zdefiniowanych odbiorców może wykonać bank, w którym klient zdecyduje się otworzyć rachunek – do tego właśnie przydaje się Ognivo. Wiele instytucji oferuje również atrakcyjne warunki finansowania osobom, które zdecydowałyby się przenieść do nich zadłużenie z innego rachunku osobistego.

Przeczytajcie także: Tak sprawdzicie, czy ktoś nie założył Wam konta

Zatem odpowiedzi na pytanie, dlaczego podwyżki cen w bankach nie kończą się zmianą dostawcy usług, należy szukać gdzie indziej. Być może jest tak, jak chcieliby tego bankowcy, tzn. ich oferta pomimo tych wszystkich podwyżek wciąż jest atrakcyjna i generalnie spełnia oczekiwania klientów? A może konkurencja na polskim rynku jest iluzoryczna i po prostu nie ma dokąd przenieść konta?

Dowodzić tego może przykład z rynku amerykańskiego sprzed kilku lat. Nie wiem, czy pamiętacie, ale w 2010 czy 2011 roku Amerykanie przerabiali obniżkę prowizji interchange, trochę podobnie jak później Polacy. W efekcie tamtejsze banki sporo straciły na obsłudze transakcji kartowych i postanowiły sobie to odbić wprowadzając opłaty za korzystanie z karty, np. taki Bank of America w wysokości 5 dolarów miesięcznie. Ale reakcji klientów instytucje raczej nie przewidziały. W mediach zrobił się niesamowity szum, dziennikarze telewizyjni na wizji cięli nożyczkami karty kredytowe, powstała inicjatywa powołania „Dnia Zmiany Banku” a oburzeni klienci za pośrednictwem portali społecznościowych zrzeszali się i grozili wyjściem na ulice.

Pod takim naciskiem bankom nie pozostało nic innego jak z planowanych podwyżek się wycofać. Ale tam funkcjonuje kilka tysięcy mniejszych lub większych banków a do tego dość prężnie działają unie kredytowe, odpowiedniki polskich spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych. U nas liczących się instytucji komercyjnych jest kilkanaście a łącznie z lokalnymi bankami spółdzielczymi – 500. Do tego podupadające SKOK-i raczej nie zachęcają do powierzania im oszczędności.

Przeczytajcie także: Rekordowa liczba rachunków w Polsce

W dodatku jeżeliby przyjrzeć się lepiej ofertom rachunków i kart w poszczególnych instytucjach, to różnią się między sobą niewiele. Ponadto klient nigdy nie wie, czy zmieniając bank nie zamieni siekierki na kijek, bo ten, do którego akurat przeniesie rachunek, za chwilę sam nie podniesie prowizji.

To dość smutny obraz rzeczywistości, ale wydaje mi się, że prawdziwy. I nawet nie mam o to pretensji do samych banków. Jak to mówią, każdy orze jak może. Pytanie tylko, czy dałoby się to jakoś poprawić. Być może wyjściem z sytuacji są oferty podobne do tych, które znajdziemy w Banku Pocztowym i Raiffeisen Polbanku? Oba mają konta z dożywotnią gwarancją niezmienności cen. Choć chwalą się, że cieszą się rosnącą popularnością, to jednak oblężenia nie przeżywają. Czyżby klienci, nauczeni doświadczeniem, nie wierzyli już nawet w takie gwarancje?

KATEGORIA
FELIETONY
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies